Katarzyna Januszko

Paintings

Pierwszym skojarzeniem wspomnieniem jest to z dzieciństwa, z siermiężnego PRL-u, gdzie ze stalowych wykrawków – pasów, ażurowych płyt budowało się ogrodzenia, furtki, które cieszyły oko przypadkowością zastosowanego materiału. Były czytane, interpretowane zgadywało się, co też Wielka Maszyna mogła z nich wyprodukować. Zawsze też były zbyt mocarne, za ciężkie w stosunku do swojej funkcji. Ten naddatek wagi, masy oraz przypadkowość użycia przeradzały się w jakąś przedmiejską estetyczną wartość z tego „dyluwium peryferyjnego”, gdzie od zawsze doceniało się swoisty recykling przedmiotów zużytych na wyższych szczeblach drabiny społecznej i cywilizacyjnych przemysłowych odpadów.

Artystka świadomie powtarza ten gest, podnosząc do symbolicznego wymiaru maszynowe kody swoich graficznych matryc. Pamięta o naszej predylekcji do widzenia wszystkiego w sposób symboliczny, wyrażający w się w binarnych opozycjach, czasami ich jedności, w kontrastach pełnego z niepełnym, dynamicznego ze statycznym. Ogranicza się do form znalezionych, wybranych. Komponuje z nich autonomiczne przedmioty, które dialogują z naszą tradycją nie tylko estetyczną, ale także cywilizacyjną – z uznawanym za pewnik prymatem technologii nad innymi formami kultury. Tutaj są jednak falsyfikowane. Nie mamy do czynienia, ani z ważnymi znakami organizującymi nasze zbiorowości ani z apologią techniki. Artystka przecież wybiera odpryski skomplikowanych procesów i świadomie do nich się ogranicza. A to tym bardziej otwiera nas na własne interpretacje, na przeczucie tego, co mówi, tego, co stoi za każdym naszym wytworem.